Chciałabym wymazać z pamięci
wszystkie tamte okropne obrazy, mgliste wspomnienia, co noc powracające
w snach. Chciałabym dostać nową, czystą kartkę, którą skrupulatnie zapełniałbym
teraźniejszością, kartkę, do której przeszłość nie miałaby dostępu.
Nie jest prosto oddzielić wczoraj
od dziś, nie jest prosto postawić granicę, przez którą nie przedostawałaby się
odłamki przeszłości. Na chwilę udało mi się oszukać samą siebie, skupić się na tym,
co jest, nieśmiało popatrzeć w jutro - uciec od złych myśli, tamtych momentów.
Ale przeszłość wraca jak bumerang, nie da się od niej uwolnić pstryknięciem
palców.
Przeszłość jest częścią mojego jestestwa,
jest częścią tego, kim jestem teraz. Walczenie z tym jest bardzo energochłonne,
na jakiś sposób przypomina walkę z wiatrakami.
Koniec końców nie mam już nawet
sił, by wraz z wujostwem pojechać na stuttgardzki cmentarz i stanąć nad grobem
mamy. Wszystko, na co mnie stać to zwinięcie się w kłębek i pogrążanie się w
pustce, w płytkim egzystencjowaniu, w ucieczce od wspomnień.
Nie płaczę. Nie chcę płakać, bo
łzami nic nie zmienię, staną się one tylko pęknięciami na moim kruchym
pancerzu.
Mimo wysokiej temperatury za
oknem, jest mi chorobliwie zimno. Dwa koce i bluza przestają wystarczać. Chłód
przenika moje ciało, promieniuje wzdłuż kości. Nie wiem, co mam robić, czuję się
jak w obłędzie. Znika jasność myślenia, pojawia się strach, natłok bolących
wspomnień i chór głośnych jęków. Nie daję rady. To wszystko mnie przeraża, nie potrafię
się przed tym obronić. Próbuję zaczerpnąć powietrza, ale nawet to okazuje się
awykonalne. Pali mnie gardło, ciało drży, myśli krzyczą. Upadam, a dno jest
twarde i skaliste. Muszę się stąd wydostać, uciec od tego wszystkiego, zanim
będzie za późno.
Muszę wyrzucić z siebie wszystko,
muszę pozbyć się całej trucizny, którą w sobie noszę.
Muszę złapać pomocną dłoń,
schować się w bezpiecznych, otwartych ramionach.
Muszę wreszcie komuś bez reszty
zaufać.
W pośpiechu zakładam trampki i wychodzę
z domu, nawet nie zadając sobie trudu zakluczenia mieszkania. Na ulicy oślepia
mnie słońce i ogłusza popołudniowy gwar. Zaciskam mocno pięści i puszczam się
pędem. Mam słabą kondycję, po kilku minutach brakuje mi tchu, a stopy bolą mnie
niemiłosiernie. Mimo to kontynuuję bieg, byle tylko jak najszybciej uciec od
patologii wewnątrz mojej głowy.
Richard ma mocno zaskoczoną minę.
Przeraża go obłęd w moich oczach, ten niemy, ale bardzo rozpaczliwy krzyk.
Przylegam do niego mocno, nie
przejmując się bliskością innego ciała.
- Proszę, pomóż mi – szepczę gorączkowo, po czym
pozwalam popłynąć łzom.
- Iris, porozmawiaj ze mną.
Siedzę na zimnej podłodze i
obejmując rękami kolana, kołyszę się niczym w chorobie sierocej. Powoli się
uspokajam, przestaję drżeć i płakać. Próbuję na nowo wznieść mur, posklejać
dziury w mojej rozszarpanej osłonce. Może zrobiłam błąd, pozwalając Karlowi
wyciągnąć mnie z pustki? Może nie powinnam była ufać Freitagowi? Może otępienie
byłoby lepsze od palącej rany na sercu?
Chcę być silna, chcę umieć
poradzić sobie z tym przerażającym bólem, paraliżującą tęsknotą, ze strachem.
Chciałabym żyć jak normalny człowiek, nie przejmować się tym, co było, nie bać
się ludzi idących za mną.
Chciałabym, przede wszystkim,
innego świata dla samej siebie.
Nie wiem, co powinnam zrobić. Nie
wiem, na ile mogę ufać ludziom. Nie wiem, co jest dla mnie dobre.
- Iris, na litość Boską,
przerażasz mnie.
Podnoszę wzrok na Richarda.
Chłopak wpatruje się we mnie intensywnie, bacznie obserwując moje rozszerzone
strachem niebieskie oczy i twarz pozbawioną wyrazu, schowaną za maską. Jego
spojrzenie przeszywa mnie ostro, kawałek po kawałku zdejmuje fragmenty mojej
obojętności. Jest bliżej mojej duszy niż ktokolwiek wcześniej. I może to
dziwne, ale jego łagodna aura uspokaja rozszalałe morze, które wcześniej
zatopiło moje serce.
Językiem oblizuję wysuszone
wargi.
- To już rok. – Mówię bezbarwnie,
mój głos brzmi nieco psychodelicznie. W sercu czuję ucisk, z trudem oddycham.
Mocno zaciskam pięści, paznokcie wbijają mi się w skórę i tworzą we wnętrzu
dłoni rząd śmiesznych półkoli. – Dokładnie rok od dnia, w którym Ralf, mój
ojczym rozorał zbitą butelką szyję mojej mamy. – Nie spuszczam wzroku z oczu
Richarda. Fala najróżniejszych odczuć zalewa jego twarz. Jednocześnie jest
zaskoczony, zdezorientowany i przerażony. – Znalazłam ją. Leżała na podłodze w
kuchni cała we krwi. A w salonie, kilka metrów od niej, spał Ralf, przed nim
migotał telewizor. Berlin in der Nacht, pamiętam.
– Drżą mi dłonie, a żołądek podchodzi do gardła. Poza tym jest bezboleśnie. Mam
wrażenie jakbym uleciała ze swojego ciała i obserwowała całą sytuację z boku. –
Bił pijany do nieprzytomności. – Dodaję jeszcze szeptem, po czym przymykam oczy
z zamiarem wystawienia znaku „Wstęp Wzbroniony” przed wejściem do mojego serca.
– Patologia, co nie?
Freitag siedzi jak skamieniały.
Moja historia wywarła na nim potężne wrażenie. Dotąd nie potrafił wyobrazić
sobie ogromu tej tragedii, od Karla za pewne znał tylko kilka, suchych faktów.
- Od tamtej pory tak bardzo się
boję…
- Mnie nie musisz, obiecuję.
Nigdy cię nie zranię. – Chłopak łapie mnie za dłoń. Jego skóra w porównaniu do
mojej jest gorąca.
Obydwoje wiemy, że ta obietnica
nie wystarczy. Słowa muszą iść w parze z czynami, ludzie już dawno zatracili
znaczenie i patetyczność słów.
- Przytul mnie. – Szepczę
żałośnie, chowając się w jego ramionach, w świecie, gdzie nie dosięgają mnie wspomnienia.
Bukiet stokrotek stoi w małym
flakoniku na stole. Jest śliczny, taki dziewczęcy i niewinny. Całkiem milusi.
Skupiam na nim wzrok, leniwie uśmiechając się do własnych myśli. Sielankowa
atmosfera rozmywa w powietrzu ciężki zapach kurzu, promienie słońca wpadające
przez okno rozświetlają bordowe ściany.
- Wiosna to pora kwitnących
nadziei. – Mówię, łapiąc mamę za dłoń. Jej skóra jest dziwnie chłonna i
nieruchoma, trochę mnie to niepokoi. Odrywam wzrok od stokrotek i patrzę się na
mamę. Krzyk więdnie mi w gardle, ręce zaczynają dygotać. Mrugam szybko oczami,
ale straszliwy obraz nie chce zniknąć.
- Ona nie żyje. – Ni stąd, ni
zowąd pojawia się Ralf. Jego oczy płoną ogniem, a świński śmiech echem odbija
się od ścian. – Lubię zapach krwi, a ty?
Próbuję się poruszyć, ale nie
mogę. Mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa, strach uparcie trzyma mnie w miejscu.
Na dodatek wciąż ściskam martwą dłoń mamy. Jej szkliste oczy nie mają w sobie
życia. Krew przestała wypływać z jej rozdrapanego gardła, czarna plama zabarwiła
jej białą bluzkę.
- To już koniec. – Śmieje się
Ralf, a ja kątem oka zauważam, ze stokrotki na stole już zwiędły…
- Iris, spokojnie. Jestem tutaj.
Ciepły dotyk silnej dłoni. Gorąco
bijące od innego ciała. Cichy szept muskający szyję. Obejmujące ramiona. Dziwna
rozpacz w głosie. Błyszczące w ciemnościach oczy.
- To był tylko zły sen.
Zaciskam mocno usta, delikatnie
kładąc palce na jego dłoniach. Jest przy mnie, wciąż się mną opiekuje. Nie
łamie obietnicy, nie posługuje się kłamstwem, nie odchodzi.
- Już jest dobrze.
Miał rację, mogę mu ufać.
Niestety nie jest to proste, kiedy serce wciąż buntuje się przed jego
bliskością, kiedy jego odruchy obronne cały czas pracują.
Nieco desperacko zaciskam palce
wokół jego nadgarstków.
- Ocal mnie…
*****
“Można idealnie posklejać roztrzaskane kawałki, ale gdy robi się to własnymi rękoma, do końca życia będzie się widziało rysy w miejscach dawnych pęknięć.” - Jodi Picoult
*****
dziesiąteczka, poniekąd jubileusz z całą historią Iris. Mogę jedynie z tej okazji życzyć sobie, żebym dokończyła to opowiadanie, zwłaszcza, że zapasy skurczyły się do jednego rozdziału w przód. sprawy nie ułatwia fakt, że zgubiłam z tą historią osobiste powiązanie, które, nie ukrywam, pomagała.
i wiecie co? jesteście najlepsze! <3
My? To Ty jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuńTak bardzo szkoda mi Iris, historia sprzed roku ciągle do niej wraca, wciąż o tym myśli i nie potrafi się pozbierać. Jeszcze ten okropny koszmar.
Jest Richard - dobrze, że ma takiego kogoś jak on, może mu zaufać. On jej nie zostawi, będzie przy niej i będzie się o nią troszczył.
Karl, ciocia, wujek, ON - oni są dla niej najważniejsi i na pewno o tym wiedzą, muszą jej pomagać.
Teraz czas na zapomnienie o przeszłości, posklejanie ran i uśmiech.
Pozdrawiam i kocham Cię za to opowiadanie :)
Za każdym razem, gdy czytam to opowiadanie, jestem w niemałym szoku, że potrafiłaś stworzyć coś tak wspaniałego. Jest to jedno z najlepszych opowiadań, jakie kiedykolwiek miałam okazję czytać. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze parę rozdziałów, choć podejrzewam, że powoli zbliżamy się do końca historii Iris.
OdpowiedzUsuńIris. Dzięki Bogu nie byłam w takiej sytuacji, w jakiej ona się w tej chwili znajduje, i nie zamierzam też być. Sądzę jednak, że idealnie dobierasz słowa, by opisać jej... Stan psychiczny, to jak się czuje.
Od początku uważałam, iż Richard jest kimś dobrym dla niej. W tym rozdziale to się potwierdza. Richard ocala Iris i jest to piękne.
Żaneta aka @xohilde
Wspomnienia ją ranią i nie jest łatwo się od nich uwolnić, powracają jak bumerang.
OdpowiedzUsuńRichard jest przy niej i pomaga, wyciąga z tych chwil, które przychodzą niezapowiedzianie.
Uwielbiam i mam nadzieję, że jednak doprowadzisz do końca to opowiadanie :) Jesteś moim guru! :)
Pozdrawiam :*
Jesteś genialna. Twoje rozdziały czyta się z zapartym tchem i ciężko znaleźć osobę, która potrafiłaby lepiej opisywać emocje bohaterów.
OdpowiedzUsuńWspomnienia wracają i wracać będą, co wiąże się z bólem. Ale teraz nie jest sama i mam nadzieję, że Richard ocali ją od tego stanu, który jej do tej pory towarzyszył :)
O matko. Cam. Teraz wcale nie dziwię się Iris, ani temu, że boi się ufać ludziom. Niesamowite jak zmieniła się pod wpływem dobrych ludzi. Niesamowite, że pozwoliła Richardowi tak bardzo się zbliżyć. On jest jej potrzebny. On i ci wszyscy ludzie, którzy tak jej pomogli, ale przede wszystkim on. Richard niesamowity i Iris jest niesamowita, no i TY też jesteś, nawet nie potrafię słowami opisać jak bardzo ♥
OdpowiedzUsuńPłaczę. Dziewczyno jesteś wspaniała, stworzyłaś drastyczną ale i piękną historię, w której udało ci się tak idealnie przekazać uczucia bohaterki.
OdpowiedzUsuńIris jest tak świetnie zbudowaną postacią! Wydaje mi się jak bym przeżywała to wszystko z nią. Ciekawa jestem jak dalej potoczy się ta historia, na jak długo pozwoli otaczać się bezpiecznymi ramionami.
Życzę powodzenia w pisaniu! :)